before meal for 15-20 minutes. Healing properties of oriental treatments for kidney disease and urinary tract puteyPri kidney disease, it is advisable to add honey as a therapeutic and prophylactic agent in doses of 80-120 grams per day. Some doctors recommend taking it with lemon juice, Rosehip. Suitable kinds of diseases nephrotic chestnut honey, meadow, cherry, with increased antimicrobial activity against Gram-negative bacteria, which causes inflammation of organs mochevydeleniya.Vechnozeleny coniferous shrub or tree up to 8 m. The http://kektra.net/lexapro-escitalopram.html age of individual trees up to 3,000 years and more. Berries developed buds, scales, which swell and grow together to form a soft shishkoyagody. This fruit is large-scale development of two goda.Shipovnik throughout Europe. It grows wild in forests, forest-steppe, along rivers, valleys, roads, sandy shores of the Pacific Ocean - from Kamchatka in Korea. Rosehip is grown in gardens and nurseries such as vitamins, medicinal and decorative plants derevo.Nastoy Arctic raspberry fruit is used to flush
Badanie Vegatestem, wieloletni specjalista

Prowadząc samotnie od roku 1950 badania nad istotą raka, onkolog i chirurg doktor Anatol Rybczyński odkrył i udowodnił, że jest to pasożytnicza tkanka grzybicza, i opracował preparat, który ją niszczy, co pozwoliło mu wyleczyć z raka setki ludzi.

OBECNA RZECZYWISTOŚĆ

Rak – taka diagnoza jest dla każdego człowieka czymś niewyobrażalnym. Zawsze jest to obraz człowieka skazanego. Wielu lekarzy stosuje taktykę „osłaniania” pacjenta, nie informując go o faktycznym stanie jego organizmu. Informuje się tylko rodzinę, która przeżywa mękę tworzenia pozorów, że właściwie to nic groźnego. Leczenie trwa, chory bierze jakieś leki, diagnoza po łacinie nic choremu nie mówi, a na końcu karty wypisowej pojawia się zwrot „leczenie paliatywne”, co oznacza jedno – możliwości medycyny zostały wyczerpane, nic już nie mamy do zaproponowania, co mogłoby dać cień nadziei na wyzdrowienie. Oto przykład z ostatniego tygodnia. Ojciec 23-letniego syna z rakiem nerki i przerzutami do kręgosłupa po zapytaniu profesora onkologii, czy ten widzi jeszcze jakieś światełko w tunelu, usłyszał brutalną odpowiedź: „Ja tam już żadnego światełka nie widzę”. Nie mniej dramatyczna jest sytuacja chorego, który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego stanu i jest świadom nieuchronności wyroku.

Niektórzy próbują nadrabiać miną, tworzyć pozory walki z chorobą, ale najczęściej jest to raczej zewnętrzna poza na użytek otoczenia, dla uspokojenia najbliższych. W gruncie rzeczy taki człowiek jest psychicznie całkowicie zagubiony, przerażony i czuje się skazany. Dziś ta straszna choroba nosi znamiona pandemii, ponieważ zbiera żniwo na całym świecie. Polskie statystyki są zastraszające – codziennie o tej chorobie dowiaduje się 300 Polaków, a 220 umiera. Obie te liczby wciąż rosną i będą rosły.1 Statystyki wyleczeń nowotworów należy traktować z dużą rezerwą, ponieważ często są zmanipulowane i niewiarygodne, co zostało przedstawione w poprzednim numerze Nexusa w artykule o raku.2 Polskie statystyki traktują jako wyleczonego z nowotworu pacjenta, który przeżył pięć lat od ostatniego zabiegu (operacja, chemioterapia lub radioterapia).

Doskonale wiemy, że w wielu przypadkach nawrót choroby następuje po tym okresie, a wtedy są już przerzuty. „Człowiek skazany”, pozbawiony przez onkologię wszelkiej nadziei, szuka ratunku gdzie indziej. Metody niekonwencjonalne, bioenergoterapia, zioła, mikroelementy Podbielskiego, preparat torfowy Tołpy, Vilcacora, moroznik, befungin (przeciwrakowe zioła o skutecznym działaniu) często znacznie przedłużają życie pacjentów, a niejednokrotnie pozwalają zwalczyć chorobę. Czy to naprawdę możliwe, a jeśli tak, to jak one działają? Jeśli prześledzi się skład chemiczny ziół traktowanych jako przeciwrakowe, okaże się, że w każdym przypadku występuje wysoki poziom krzemu. Trafienie z odpowiednią dawką tego pierwiastka dla chorego i równoczesne wzmocnienie organizmu witaminami i mikroelementami, odpowiednim odżywianiem, a także, co nie jest bez znaczenia, nastawienie psychiczne chorego na walkę z nowotworem, powodują taką mobilizację organizmu, że czasami nowotwór całkowicie się cofa. Wśród onkologów rzadko jednak można spotkać lekarza otwartego na inne niż konwencjonalne metody leczenia. Zazwyczaj reagują bardzo ostro, wręcz strasząc i szantażując pacjentów, że będą mieli zamknięte drzwi do szpitala. Człowiek zdruzgotany wyrokiem diagnozy czuje się niemal ubezwłasnowolniony i nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji.

Oto dwa przykłady takiej właśnie sytuacji. 42-letnia kobieta ze zdiagnozowanym bardzo złośliwym guzkiem piersi wielkości 9 mm. Mając dwa tygodnie do wyznaczonego terminu mastektomii poszła do znajomego bioterapeuty. Po sześciu zabiegach stwierdził on, że komórek rakowych już nie ma i polecił jej zrobić badania. Badanie USG wykazało, że okrągły guzek zmienił się w 2,5-centymetrową rozstrzępioną strukturę. Kobieta poszła więc do prywatnego gabinetu na biopsję. Biopsja zrobiona przez dwóch lekarzy wykazała, że nie ma żadnych komórek rakowych. Kiedy pacjentka z radości przyznała się, że była u bioterapeuty, rozpętało się piekło. Została skrzyczana i zastraszona. Wmówiono jej, że za pół roku będzie miała przerzuty, ale wtedy ma się nie pokazywać w ich klinice. Okazało się, że właściciel gabinetu pracuje w szpitalu, w którym miała mieć operację. Kobieta wyszła roztrzęsiona, zapłakana i w wyznaczonym terminie zgłosiła się do kliniki, gdzie usunięto jej całą pierś i węzły chłonne. Chłopczyk urodził się z potworniakiem nóżki. Guza usunięto, ale po roku zaczął odrastać na nowo. Kiedy matka została zapoznana z leczeniem nowotworów jonami krzemu, powiedziała lekarzowi, że chciałaby leczyć dziecko tą metodą, rezygnując równocześnie z chemioterapii. Matka widziała wcześniej, jakie męczarnie przeżywał jej syn podczas poprzednich zabiegów. Została wezwana do ordynatora „na dywanik”, gdzie oświadczono jej, że jeśli nie zgodzi się na leczenie dziecka w szpitalu, zrobią wszystko, aby pozbawić ją praw rodzicielskich. Zrozpaczona uległa presji. Tylko czy w Polsce szpital ma takie prawa?

SYLWETKA DOKTORA-ODKRYWCY

Była Wielkanoc 1949 roku. Na oddziale onkologii Szpitala im. J. Strusia w Poznaniu w III Klinice Chirurgicznej dyżur pełnił dr Anatol Rybczyński, onkolog chirurg. Na jednej z sal na raka płuc umierał młody, 22-letni człowiek. Aby oszczędzić widoku umierającego innym pacjentom, pielęgniarka zdecydowała się przewieźć go do izolatki. Nie chcąc pozwolić mu umierać w samotności, doktor zabrał go z kolei do swojego gabinetu. W szpitalu panowała absolutna cisza, słychać było tylko donośne bicie dzwonów podczas rezurekcji w pobliskim kościele. Nagle pacjent chwycił doktora za rękę i powiedział: — Panie doktorze, musi pan zająć się poszukiwaniem lekarstwa na raka. Wiem, że pan takie lekarstwo znajdzie. Ale proszę mi przyrzec, że rozpocznie pan badania. Doktor nie miał wyjścia. Nie odmawia się umierającemu człowiekowi. Ta obietnica przyniosła pierwsze owoce już po paru miesiącach.

Jeszcze w tym samym roku wynajął od szpitala część budynków gospodarczych i zaadoptował je na laboratorium. Obok urządził pomieszczenia dla zwierząt doświadczalnych. W styczniu 1950 roku rozpoczął systematyczne badania. Od Hipokratesa, Kopernika, Galileusza, po Pasteura i Sedlaka, co jakiś czas pojawiają się w różnych dziedzinach nauki uczeni wyprzedzający swoją epokę. Ich biografie noszą wiele wspólnych cech. Przede wszystkim poświęcają swoje prywatne życie na rzecz nauki, dokonując doniosłych odkryć i wynalazków. Działają najczęściej w osamotnieniu, kierując się dociekliwością i dążeniem do prawdy, co jest cechą prawdziwego naukowca. Odrzucają obowiązujące w ich czasach doktryny ograniczające swobodę myśli i prac badawczych. Dokonując w końcu odkryć, często niezgodnych a nawet rewolucyjnych wobec aktualnie istniejącej doktryny, popadają w konflikt z własnym środowiskiem, są wyobcowani, odrzuceni (Pasteur), a nawet wyklęci (Kopernik).

Takich przypadków jest we wszystkich dziedzinach nauki wiele. W książkach Zakazana archeologia3 oraz Błędy nauki4 pokazane są mechanizmy, którymi kierują się uznane „autorytety” nauki, chcąc utrzymać istniejące, jedynie słuszne teorie. Jedną z wielu ofiar tych mechanizmów był dr Anatol Rybczyński. Całe swoje życie poświęcił badaniom nad istotą raka i poszukiwaniu lekarstwa na tę straszną chorobę. Mając staranne, przedwojenne wykształcenie, prowadził swoje badania według wszelkich kanonów nauki. Odrzucił wszystkie istniejące wówczas teorie. W swojej praktyce lekarskiej miał możliwość obserwowania wielu chorych z różnymi nowotworami (około 35 000 pacjentów). Widział również nieskuteczność obowiązujących metod leczenia. Badania trwały wiele lat, ale już w roku 1954 rozpoczął leczenie według odkrytej przez siebie metody. Prowadził dokumentację osób wyleczonych z nowotworów. 5 W trakcie badań sam zachorował na raka płuc, którego wyleczył swoją metodą w ciągu dwóch lat. Napisał 52 artykuły o swoim odkryciu, które wysłał do redakcji różnych czasopism medycznych.

Żaden z nich nie został przyjęty do druku. Pod koniec życia, w roku 1999, dr Rybczyński zwrócił się do Przewodniczącego Wydziału Nauk Medycznych PAN-u, profesora Janusza Komendera, z prośbą o zapoznanie się z wynikami jego badań. Odpowiedź profesora była druzgocząca. Komentując to, dr Rybczyński napisał: „Nie odnosząc się wcale do przesłanych materiałów, przedstawił mnie jako niezaradnego nieuka, nie wiedzącego, czego ja właściwie chcę i po co się wtrącam w nie swoje sprawy”.6 Odwoływanie się do Dyrektora Instytutu Leków, a nawet do ówczesnego premiera, Jerzego Buzka, również pozostało bez echa. Widząc beznadziejność swoich starań, dr Rybczyński przekazał swój dorobek Wiesławie Tomczak, jedynej osobie, która przez wiele lat z nim współpracowała, a także poznała doskonale jego metodę leczenia nowotworów oraz wytwarzania preparatu ANRY. Została również upoważniona do kontynuowania jego dzieła. Dr Anatol Rybczyński zmarł w roku 2001 w wieku 92 lat.

PRAWDA O RAKU WEDŁUG BADAŃ DRA RYBCZYŃSKIEGO

Prowadzone od roku 1950 badania miały na celu identyfikację komórki rakowej oraz wynalezienie lekarstwa, które by ją zniszczyło. Materiału badawczego doktor miał pod dostatkiem, ponieważ w swojej praktyce lekarskiej zajmował się na co dzień operowaniem nowotworów. Pierwszy etap badań polegał na próbach przeszczepienia komórek nowotworowych z człowieka na zwierzęta doświadczalne, wykonywaniu posiewów bakteriologicznych i przeprowadzaniu analizy składu chemicznego guzów nowotworowych. Szczegółowe opisy badań można znaleźć w jego wydanej w roku 1990 własnym sumptem książce "Nowe poglądy na etiologię choroby raka i choroby AIDS i zasady przyczynowego ich leczenia". Oto przykłady tych badań w skrócie:


• Wyciąg eterowy z wysuszonej tkanki raka płaskokomórkowego rogowaciejącego z odciętej kończyny człowieka wstrzyknięto królikom i białym myszom. Po siedmiu dniach na skórze zwierząt pojawiły się cielistożółte grudki, które pokryły się rogowaciejącym naskórkiem. Histopatologicznie był to rak skórny płaskokomórkowy rogowaciejący.

• Wyciąg eterowy z wysuszonej tkanki raka wargi dolnej człowieka podano dwukrotnie zwierzętom doświadczalnym. Potwierdzono histopatologicznie, że zarówno nowotwór człowieka, jak i królików, był rakiem płaskokomórkowym rogowaciejącym.

• Dwukrotnie podano wyciąg eterowy z raka żołądka człowieka królikom i świnkom morskim. Po 20 dniach zwierzęta padły. Podczas badania anatomopatologicznego stwierdzono w jamie otrzewnowej wolny płyn, powiększoną wątrobę w biało-szare plamy i wygórowania. Obrazy preparatów wykonanych z wyciagów eterowych z nowotworów ludzkich i z wątroby zwierząt były takie same.

• Osad z wyciągu eterowego guza nowotworowego królika wstrzyknięty innemu królikowi powodował, tak samo jak osad z wyciągu nowotworowego człowieka, powstanie identycznego guza.

• Powierzchnię pożywki stałej polano wyciągiem eterowym z nowotworów ludzi i zwierząt doświadczalnych. Zawsze po upływie dłuższego czasu wyrastały na niej bujne kolonie pleśni. Posiewy krwi zwierząt doświadczalnych wykazywały najpierw biały, mleczny nalot na pożywce stałej, potem nalot ten przebarwiał się na brązowo i miał postać cieniutkich niteczek. Następnie najstarsze kolonie ciemniały i przybierały szarozielony kolor, a niedługo potem cała powierzchnia agaru pokrywała się typową hodowlą pleśni szarej.

• Posiewy z wyciągów eterowych tkanek pobranych z wrzodów żołądka człowieka także dawały bujny wzrost pleśni.W celu ustalenia, który z pleśniowców występuje w jakim rodzaju raka, wykonano wiele różnych posiewów. Z raka zawsze wyhodowywano pleśniowca o drobnych i ułożonych w formie pędzelków (penicillium) zarodnikach. Hodowle tej pleśni przybierały w miarę starzenia się szary kolor.

• Z badanych mięsaków udało się otrzymać pleśń, której dojrzała, zarodnikująca hodowla miała kolor brązowy. Zarodniki tej pleśni były znacznie większe niż pleśni szarej.

• Otrzymano również hodowlę pleśni z czerniaka złośliwego. Zarodnikująca pleśń miała kolor zupełnie czarny, a nitki pleśni, długie i bujne, początkowo białe powoli czerniały. Kolonie tej pleśni rosły bardzo szybko.

• Posiewy krwi, płynów wysiękowych z jam surowiczych, a także ze stawów, pochodzące od zaawansowanych chorych na nowotwory złośliwe, zawsze dawały po upływie od trzech do sześciu miesięcy wzrost pleśni penicillium.

• Obecność pleśni stwierdzono również w tkankach nowotworów łagodnych, takich jak tłuszczak czy torbiel kości. Również posiewy kału i moczu zaawansowanych chorych na raka dają zawsze bujny wzrost grzybka penicillium.

• Wycięte i pobrane jałowo guzy nowotworowe umieszczone w słojach, poza organizmem człowieka powiększały się, a z upływem czasu wyrastały na nich liczne nitki pleśni, które następnie zarodnikowały. Otrzymane w ten sposób zarodniki przeszczepione na zwierzęta doświadczalne powodowały powstawanie i wzrost guzów nowotworowych.

• Organizm człowieka z nowotworem złośliwym pozbawiony jest mikroorganizmów banalnych (fizjologicznych). Na podstawie powyższych badań dr Rybczyński stwierdził, że komórka nowotworowa nie jest patologicznie zmienioną komórką naszego organizmu, ale komórką pasożytniczą – grzybiczą. Analiza widmowa substancji powstałej po stopieniu tkanki nowotworowej (wypaleniu białka) wykazała, że składa się ona z następujących pierwiastków: krzem (Si), sód (Na), potas (K), glin (Al), żelazo (Fe), wapń (Ca), nikiel (Ni), antymon (Sb), chrom (Cr), kobalt (Co), miedź (Cu), mangan (Mn), brom (Br) i stront (Sr). Niezwykłą odporność na czynniki fizyczne i chemiczne grzybek penicillium zawdzięcza swojej budowie chemicznej, składa się bowiem z połączenia białka z większością pierwiastków nieorganicznych występujących na Ziemi, wśród których dominuje krzem. Analiza widmowa tkanki nowotworowej po wypaleniu łukiem elektrycznym w temperaturze 4000 stopni Celsjusza wykazała, że pozostał czysty krzem.

LECZENIE PREPARATEM ANRY

Pierwsze szczepionki przeciwrakowe dr Rybczyński przetestował na zwierzętach doświadczalnych już w roku 1954. Były one sporządzane z wyżarzonych zarodników pleśni w temperaturze ponad 4000 stopni Celsjusza w łuku elektrycznym. Po wyżarzeniu pozostawała kulka wielkości ziarenka pieprzu, tak twarda, że dr Rybczyński przez pół roku szukał prasy, która rozdrobniłaby ją na pyłek. Otrzymany proszek rozprowadzony płynem fizjologicznym wstrzykiwał zakażonym zwierzętom. Zabieg ten nie powodował guzów u zwierząt zdrowych, z kolei zwierzęta z nowotworami szybko wracały do zdrowia. Po kilku miesiącach, kiedy u zwierząt postępowała poprawa, doktor zdecydował się wypróbować tę szczepionkę na człowieku. Należy zaznaczyć, że na początku byli to pacjenci, którzy nie mieli już żadnej możliwości leczenia. Byli, po prostu, skazani na śmierć. Pierwszą osobą, u której zastosował krzemową szczepionkę, była chora z daleko zaawansowanym rakiem trzustki. Chora miała również żółtaczkę i cukrzycę. Bóle ustały na drugi dzień po zastrzyku, szybko też zaczął jej wracać apetyt, zmniejszyła się żółtaczka i całkowicie ustąpiła cukrzyca. Przez dziesięć tygodni następowała bardzo szybka poprawa i kiedy wydawało się, że chora wróci do zdrowia, w 11 tygodniu jej stan bardzo się pogorszył i po trzech dniach pacjentka zmarła. Dr Rybczyński zorientował się, że podano jej za dużą dawkę krzemu, co spowodowało gwałtowny rozpad guza i chora zmarła na skutek zatrucia toksynami z rozpadających się komórek grzybiczych i wysokiej temperatury. Kolejne badania polegały na obniżaniu dawki krzemu w szczepionce.

Rozpadające się guzy, które miały możliwość wyropienia na zewnątrz, nie zatruwały organizmu, nie powodowały wysokiej gorączki ani powiększenia i zablokowania toksynami wątroby. Jeśli guz znajdował się wewnątrz organizmu, dawka leku musiała być na tyle mała, aby wątroba mogła poradzić sobie z utylizacją toksyn. W trakcie dalszych badań dr Rybczyński opracował preparat homeopatyczny zawierający jony krzemu i nazwał go od swojego nazwiska „ANRY”. Preparat doskonale sprawdza się w profilaktyce. Podawany jest jednorazowo raz na pół roku w ilości 1 centymetra sześciennego. Nie może mieć, jako lek homeopatyczny, żadnych ujemnych skutków ubocznych. Działa wtedy, gdy jest potrzebny. Pobranie leku stanowi jednocześnie formę diagnostyki. Zdarza się, że osoby biorące lek profilaktycznie odkrywają u siebie czasami nawet dużego guza. Guz nowotworowy jako obcy, pasożytujący w nas organizm, może rosnąć przez wiele lat, nie dając żadnych objawów. Często kiedy się o tym dowiadujemy, jest już za późno. Zresztą, leczenie nawet małych guzków przez oficjalną medycynę budzi coraz więcej kontrowersji.7 Dr Rybczyński przeprowadził wiele badań demaskujących bezsilność i nieskuteczność stosowanych terapii.

Podejmując próby zniszczenia tkanki rakowej, stwierdził, że jest ona praktycznie niezniszczalna. Zarodniki pleśni umieszczone na pożywce nasączonej 300 razy silniejszą dawką cytostatyków (chemioterapia) rosły, a kiedy osiągnęły postać dojrzałą, zarodnikowały. Podobnie sprawdzał „skuteczność” radioterapii. Zarodnikującą pleśń szarą naświetlano jednorazowo dawką 6 000 erów. Następnie położono na próbce dwie igły radowe na 24 godziny.

Niestety ani promienie X, ani Y nie zniszczyły tkanki. Przeciwnie, zarodniki pleśni potraktowane tą „terapią” spowodowały znacznie szybszy i bujniejszy wzrost pleśni. Radioterapia powoduje często zmniejszenie lub nawet ustępowanie na jakiś czas guzów. Dr Rybczyński zaobserwował, że tkanka rakowa jest przerośnięta i otorbiona naszymi własnymi komórkami, aby zapobiec rozsiewaniu się zarodników i rozprzestrzenianiu toksyn. Dookoła i wewnątrz guza tworzy się naciek zapalny, jakby pole walki, gdzie gromadzą się komórki obronne organizmu, przede wszystkim leukocyty. Podczas radioterapii naciek ten zostaje zniszczony i uwolnione komórki rakowe rozsiewają się. Guz pozornie ginie lub zmniejsza się, ale niestety zagrożenie istnieje nadal. Jako chirurg dr Rybczyński obserwował wycinane guzy po zastosowaniu preparatu ANRY. Okazało się, że najkorzystniejsze jest usuwanie chirurgiczne około sześć tygodni po zażyciu preparatu. Zropiały guz łatwo oddziela się od naszej tkanki, a poza tym zapobiega to rozsiewaniu się komórek rakowych i przerzutom. Jeśli zachodzi konieczność natychmiastowej operacji, preparat należy podać wtedy, gdy jest pewność całkowitego zrośnięcia się zespoleń, a więc najwcześniej sześć tygodni po operacji. W wielu przypadkach nowotworów operacja nie jest konieczna, a nawet niewskazana. Dr Rybczyński nie radzi operować raka krtani, przełyku i płuc. Dokładne wskazówki można znaleźć w jego książce. 8 Wiele osób biorąc preparat pyta, jak długo trzeba go zażywać.

Chorzy z nowotworem powinni brać go co pół roku aż do wyleczenia, czyli wycofania się guzów, a potem co półtora roku, ponieważ u nich przez wiele lat pozostają zarodniki pleśni we krwi. Podobnie profilaktycznie, początkowo przez dwa trzy lata co pół roku, aby oczyścić organizm z grzybów, a następnie wystarczy raz na półtora roku. Istnieje kilka barier, kiedy nawet preparat ANRY nie jest w stanie pomóc. Są to między innymi:
zniszczony układ odpornościowy, na przykład chemioterapią (poniżej 2000 leukocytów) i uszkodzony szpik kostny, który nie jest w stanie się zregenerować;
• guzy, marskość wątroby lub zółtaczka wirusowa – zniszczona w bardzo dużym stopniu wątroba nie jest w stanie oczyścić organizmu z toksyn i dochodzi do jego zatrucia.
ciężki rak płuc, które nie mają zdolności regeneracji, a zdrowej tkanki jest tak mało, że nie może zapewnić organizmowi właściwego oddychania. W ciężkich przypadkach nowotworów preparat podaje się w nieco inny sposób, co należy ustalić poprzez konsultacje.

NIEUSTANNE ZAGROŻENIE

Z grzybami stykamy się wszędzie. Wdychamy ich zarodniki, które pasożytują w naszym organizmie. Tak było od zawsze. Organizm ludzki będąc w stanie tak zwanej homeostazy współżyje z kilkuset rodzajami fizjologicznych mikroorganizmów. Prawdopodobnie od dawna takie dziko żyjące grzyby, nawet jeśli dostały się do organizmu, nie czyniły mu większej szkody, dlatego że człowiek posiadał zdrowe, nie uszkodzone mechanizmy obronne. Obecnie, na skutek skażenia środowiska, żywności i rażących błędów medycyny odporność ta została w bardzo dużym stopniu zniszczona. Głównym winowajcą są:

Antybiotyki

Antybiotyk jest metabolitem, czyli produktem przemiany materii grzybów (pleśni). Odkryte przez prof. Fleminga w roku 1929 wydawały się zbawieniem dla ludzkości, tym bardziej, że były to czasy masowych zachorowań na gruźlicę. Rzeczywiście uratowały życie tysiącom ludzi. Prof. Fleming ostrzegał jednak przed ubocznymi działaniami antybiotyków, lecz mimo to zaczęto stosować je na olbrzymią skalę. Wiek XX to nie tylko wiek antybiotyków, ale również intensywnych badań genetycznych. Antybiotyk Fleminga „wyprodukowany” przez dziko żyjącego pędzlaka ma niewiele wspólnego ze współczesnymi antybiotykami. Te współczesne są produktem grzybów-mutantów, tak pozmienianych genetycznie, że wydzielają około 300 razy więcej antybiotyku.

Dr Rybczyński wiele razy potwierdził badaniami, że antybiotyk, nawet najczystszy, umieszczony na pożywce węglowodanowej, zawsze porastał kożuchem pleśni. Każda ampułka antybiotyku zawiera zarodniki pleśni, które wstrzyknięte do organizmu dorastają do postaci komórkowej i dalej wydzielają antybiotyki. Tak więc dziecko, któremu podano przynajmniej raz antybiotyk narażone jest na stopniową utratę odporności. Zapada na kolejne choroby, znów dostaje antybiotyki i tak powstaje błędne koło. Nic dziwnego, że obecnie tak powszechna wśród dzieci jest alergia. Bo alergia to brak odporności organizmu na różne czynniki zewnętrzne. A grzyby, raz wprowadzone do organizmu, nie giną. Przy diecie wysokowęglowodanowej mają dobrą pożywkę i szybko rosną, tworząc skupiska, które są początkiem grzybic lub guzów nowotworowych.

Żywność

Z grzybami w żywności spotykamy się na każdym kroku. Jeśli słoik kompotu z maleńką plamką pleśni prześwietlimy odpowiednimi promieniami, zobaczymy, że jest on przerośnięty „korzeniami” pleśni do samego dna. Zazwyczaj łyżką zbieramy tę odrobinę pleśni, która jest na wierzchu, a kompot wypijamy. Często również odkrawamy nadpleśniałą część ziemniaka, pomidora, jabłka. Tymczasem ta dojrzała, dobrze widoczna część grzyba, to tylko wierzchołek góry lodowej. Specjalne szczepy grzybów, i to właśnie z rodziny penicillium, stosuje się w produkcji serów dojrzewających – pleśniowych oraz twardych. Im twardszy ser, tym bardziej jest przerośnięty grzybnią. Zupełnie inny rodzaj grzybów serwuje nam w żywności przemysł mięsny. W poprzednim punkcie była mowa o antybiotykach. Rzadko kto wie, jak się je produkuje. Otóż, w zbiornikach o pojemności wielu tysięcy litrów przygotowuje się pożywkę w postaci wodnego roztworu węglowodanów– mąki pszennej, ziemniaczanej i cukru. Po doprowadzeniu jej do temperatury ponad 70 stopni dodaje się specjalne, laboratoryjnie wyselekcjonowane, zmutowane szczepy grzybów, które wytwarzają wymagane rodzaje antybiotyku. Zbiorniki przez kilka tygodni przerastają grzybnią.

Proszę zwrócić uwagę, że o ile większość normalnych, białkowych organizmów ginie w takiej temperaturze, dla grzybów temperatura 70-120 stopni jest optymalnym „ciepełkiem”, w którym najszybciej rosną. Po odpowiednim czasie dokonuje się odciągu antybiotyków. Pierwszy, najczystszy, jest przeznaczony dla ludzi, natomiast drugi – dla zwierząt, do użytku przez weterynarzy. Całą resztę odsącza się, osusza i brykietuje. Stanowi ona główny komponent pasz w tuczu zwierząt mięsnych i drobiu. Tak więc, całe tony grzybni wracają do nas w postaci mięsa. A ponieważ według badań dra Rybczyńskiego giną one dopiero w temperaturze 4000 stopni, żadna obróbka cieplna ich nie zniszczy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Polsce powstało już 26 ferm świń założonych przez Amerykanów, niedługo nasz rynek zaleje zagrzybiona, skażona wieprzowina, szczególnie ta najtańsza, w supermarketach. Podobnie jest z drobiem. Kurczak, zaprogramowany na 6-8 tygodni tuczu, wypuszczony po tym czasie na „wolność” po 2-3 tygodniach pokryje się pleśnią, łącznie z piórami i padnie. Nie lepiej jest z innymi produktami. Kontrole często wykrywają całe partie kaszy, mąki lub innych produktów węglowodanowych skażonych grzybami. Bardzo ważne jest również dbanie o magazyny żywnościowe i spichrze na wsi. Nieprzypadkowa jest wysoka zachorowalność na raka żołądka wśród ludności wiejskiej.9

Mieszkanie

W swojej książce "Nie ma nieuleczalnie chorych" prof. Julian Aleksandrowicz pisze: „Na szczególną uwagę zasługuje również fakt, że tzw. «domy rakowe» lub «mieszkania rakowe» znane z wiedzy empirycznej, a dotąd nie w pełni wyjaśnione naukowo, są konsekwencją skażenia środowiska zamieszkania toksynotwórczymi grzybami. Nasze spostrzeżenia w tym zakresie zostały potwierdzone przez wiele pracowni świata i dowodzą kulturowego uwarunkowania chorób nowotworowych przez określony model budownictwa mieszkaniowego. Stąd też wydaje się, że impregnowanie tworzyw grzybobójczymi czynnikami jest jedną z racjonalnych dróg profilaktyki”. Na poparcie tej tezy podam dwa przykłady, z którymi zetknęłam się osobiście. Moja siostra, tak jak cała moja rodzina, wzięła preparat ANRY profilaktycznie w październiku 2003 roku. Po czterech miesiącach zauważyła na szyi ciemną brodawkę wielkości prawie centymetra. Pani Wiesława Tomczak stwierdziła, że jest to czerniak złośliwy, którego nie należy ruszać, drażnić ani tym bardziej wycinać. Po jakimś czasie powinien sam zniknąć.

Lekarz, który to obejrzał, radził siostrze natychmiast zgłosić się do kliniki onkologicznej na badania. Siostra postąpiła według wskazań pani Wiesławy. Rzeczywiście po dwóch miesiącach guzek zaczął się gwałtownie zmieniać i zmniejszać, a po kilku tygodniach całkowicie zniknął. Z początku została niewielka różowa blizna, a teraz nie ma już ani śladu. Po analizie doszłyśmy do wniosku, że przyczyną czerniaka, mogła być czarna pleśń w naszym rodzinnym domu. Mury z wapienia chłonęły wilgoć strumyka płynącego za domem i w najbardziej oddalonym od pieca rogu mieszkania była zawsze czarna pleśń, której nie sposób było zlikwidować. Obecnie w tym pokoju mieszka siostrzeniec, który ma na plecach kilkanaście dużych, czarnych „pieprzyków”. On również bierze profilaktycznie preparat ANRY. Przykład drugi to pani Ewa, która przez 30 lat mieszkała w narożnym mieszkaniu bloku. Przeciekający dach powodował wilgoć i coraz większe zagrzybienie mieszkania. U pani Ewy stwierdzono trzy rodzaje guzów: glejak mózgu, mięśniak macicy i cysta. Leczy się preparatem ANRY i jest na diecie niskowęglowodanowej. Mimo że jest po dwóch operacjach mózgu, czuje się dobrze.

Palenie tytoniu

Palenie tytoniu może być przyczyną raka płuc lub krtani, ponieważ, jak stwierdził dr Rybczyński, niektóre grzyby z rodzaju penicillium uwielbiają środowisko tytoniu.
Ich niezwykła odporność powoduje, że nie niszczy ich żar papierosa (około 800 stopni Celsjusza). Wdychając systematycznie dym, a wraz z nim zarodniki grzybów, doprowadzamy do takiego ich nagromadzenia, że z czasem powstaje rak. Inne czynniki Każdy żywy organizm rośnie i rozwija się lepiej, jeśli stworzymy mu optymalne warunki. Powszechnie znany jest problem cieków wodnych. Na przykład kot, mrówki i bez czują się bardzo dobrze na żyle wodnej, natomiast pies unika takich miejsc, zaś paproć w miejscu, przez które przebiega żyła wodna, po prostu, usycha. Cieki wodne działają niezwykle stymulująco na wzrost grzybów, dlatego spanie przez wiele lat w takim miejscu może uaktywnić nowotwór. Podobnie przebywanie w skażonym środowisku – praca w zakładach produkujących chemikalia, lakierniach, fabrykach mebli itp.

Stosowane w domu środki czystości, freon ulatniający się z lodówek, ołów z połączeń w instalacjach wodociągowych, rtęć z amalgamatowych wypełnień w zębach10 – to tylko kilka spośród ogromnej listy czynników nazywanych potocznie rakotwórczymi. Znając istotę raka, nie możemy się z tym zgodzić. Te czynniki mogą jedynie sprzyjać szybszemu rozwojowi nowotworów, i to z dwóch powodów: albo stwarzają dla grzybów optymalne warunki wzrostu, albo osłabiają organizm, obniżając jego odporność, co powoduje, że staje się on bezbronny wobec pasożyta.

NIE TYLKO RAK

Dr Rybczyński odkrył podczas swoich badań, że grzybka penicillium cechuje polimorfizm, czyli występowanie w różnych postaciach rozwojowych. Wirusy, które uważa się, „że przekształcają komórki ludzkie w nowotworowe”, są jedną z najmniejszych postaci pasożyta penicillium. Potwierdziło to doświadczenie z posiewem surowicy krwi chorego na nowotwór. Po ośmiu dniach pojawiły się bardzo liczne drobnoustroje, tak małe, że ledwo widoczne w mikroskopie optycznym. Dr Rybczyński nie dysponował w latach 50-tych mikroskopem elektronowym. Po czterech tygodniach były już typowej dla bakterii wielkości, gromadząc się w skupiska, gronka lub łańcuszki.

Doktor miał czasami wątpliwości, czy to są pleśniowce, czy bakterie. Wątpliwości te znikały jednak, kiedy po paru tygodniach cała hodowla pokrywała się kożuchem pleśni.11 Powyższe wyniki badań nasuwają hipotezę, że wiele chorób uważanych za wirusowe, bakteryjne lub te, których przyczyny medycyna w ogóle nie zna, mogą być spowodowane młodymi postaciami grzybów. Tę teorię potwierdza wyleczenie krzemem wielu chorób, takich jak padaczka, małopłytkowość, wodogłowie, zanik mięśni, żółtaczka, astma, zapalenie mózgu, marskość wątroby, rumień guzowaty, niepłodność, żylaki odbytu, schizofrenia, stwardnienie rozsiane, AIDS i wiele innych. Choroby te ustępowały zazwyczaj przy okazji leczenia nowotworów. Przyjrzyjmy się bliżej chorobie AIDS. Za jej przyczynę uważa się niszczenie przez wirusa HIV leukocytów T odpowiedzialnych za odporność organizmu. Nie można wykluczyć, że HIV jest właśnie tą najmłodszą, zarodnikową postacią jednego z grzybków penicillium. Dr Rybczyński wyleczył 4 przypadki AIDS

DLACZEGO KRZEM

Odpowiedź na to pytanie dają wyniki badań dra Rybczyńskiego. Próbując stworzyć szczepionkę na raka, doszedł w końcu do czystego krzemu. Dopiero ten czysty pierwiastek, pozyskany z tkanki nowotworowej, nie powodował guzów u zwierząt zdrowych i leczył chore. Aktywne jony krzemu w postaci homeopatycznej dają impuls dla układu odpornościowego, wskazując przeciwnika. Leukocyty, których ilość pod wpływem preparatu ANRY szybko wzrasta, wytrącają krzem z komórek nowotworowych niszcząc ich strukturę. Uwolnione toksyczne białko jest utylizowane przez wątrobę. U wszystkich chorych na raka stwierdzono bardzo niski poziom krzemu w organizmie. Jest go natomiast dużo w podścieliskach pod nowotwory i w samych guzach. Po ich rozpadzie krzem wraca na swoje miejsce. Chiński naukowiec Jezhou Sheng prowadził badania naukowe nad Vilcacorą.

Potwierdził jej właściwości lecznicze w wielu chorobach, z rakiem włącznie. Badania wykazały, że Vilcacora ma zdolność niszczenia DNA komórki rakowej, co powoduje jej rozpad, oraz naprawy uszkodzeń DNA12 w naszych komórkach. Można założyć, że będący niezwykle ważnym nośnikiem informacji w DNA krzem zostaje „wykradziony” przez nowotwór, powodując jego uszkodzenie, a po rozpadzie guza wraca na swoje miejsce. Równie ważną rolę krzem odgrywa w budowie białek, szczególnie kolagenowych. Duże ilości tego pierwiastka zawierają takie tkanki jak tętnice (najwięcej aorta), ścięgna, skóra, tkanka łączna, białko oka. Kolagen, który jest białkowym klejem utrzymującym organizm w całości zawiera krzem w postaci silanolanu. Witamina C działa wyłącznie jako katalizator w syntezie kolagenu. Natomiast krzem jest strukturalnym elementem kolagenu.

Substancje zawierające krzem występują we wszystkich chrząstkach oraz w materiale wiążącym komórki. Krzem potrzebny jest również do zachowania właściwej struktury kości i ich zrostu Krzem spełnia wybitną rolę w energoinformacyjnych polach organizmu. To właśnie od metabolizmu krzemu zależy funkcjonowanie tak zwanej matrycy energetycznej – energetycznego wzorca organizmu. Uszkodzenie krzemowo- energetycznej matrycy organizmu prowadzi nie tylko do nowotworów, ale i innych schorzeń. Największy wkład w badania nad krzemem wniósł do polskiej nauki prof. Włodzimierz Sedlak. Wyniki jego badań w pełni pokrywają się z badaniami i hipotezami dra Rybczyńskiego.

Prof. Sedlak pisze: „Praktyka lekarska stosowała już od starożytności rośliny krzemionkowe: skrzyp, kozieradka, poziomka, miodunka, konopie. Krzemionki używa się w leczeniu nie tylko gruźlicy, ale również nowotworów. Statystycznie wykazano związek występowalności nowotworów złośliwych z zawartością krzemu w wodzie. W początkach obecnego stulecia (XX wieku – dop. autora) poczęto stosować krzem w terapii nowotworowej”. „Rozwój grzybów na plantacjach ryżu jest hamowany przez krzem. Zarażenie grzybem jest odwrotnie proporcjonalne do ilości tego pierwiastka w glebie”.



Artykuł umieszczony za zgodą redakcji Nexusa.