Firmy farmaceutyczne zasypują lekarzy cennymi prezentami
Producenci leków od lat zapraszali na kolacje lekarzy, by wpływać na ich decyzje odnośnie wyboru lekarstw dla pacjentów.
Z badań omówionych w piśmie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (JAMA) w 2000 r. wynika, że lekarze mający częste kontakty z wytwórniami leków, ulegają ich wpływom wystawiając recepty, co przypisuje się otrzymywanym przez lekarzy prezentom i innym bodźcom materialnym.
„Z biznesowego punktu widzenia wytwórnie leków postępują tak, bo daje to efekty” – stwierdziła Julia Frank, psychiatra z Waszyngtonu. Zdaniem krytyków tej praktyki sprzyja ona zwiększaniu stosowania drogich leków na receptę, co stanowi główny czynnik wzrostu kosztów ubezpieczenia zdrowotnego.
Do typowych zjawisk z tej dziedziny należał „wieczór edukacji i zabawy” w restauracji Improv zorganizowany 11 stycznia przez jedną z największych wytwórni leków, Pfizer, dla lekarzy z Waszyngtonu i okolic. W zaproszeniu można było przeczytać, że wieczór rozpocznie się powitaniem, kolacją oraz wykładem „Środki przeciwbakteryjne i leczenie zakażeń dróg oddechowych”. Następnie światła zgasną i pojawi się Kathleen Matigan „wybrana komikiem roku w kategorii kobiet”.
Zasady postępowania opracowane przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (AMA) nie zawierają nic, co zniechęcałoby lekarzy do akceptowania tylu darmowych śniadań, obiadów i kolacji, na ile mają ochotę. Z zasad tych wynika tylko, że darmowe posiłki powinny być „skromne” i powiązane z elementem edukacyjnym.
Emerytowany psychiatra z Nowego Jorku, Richard J. Brown wspomina ubiegłoroczny „szczyt” w południowej Kalifornii, w hotelu Ritz-Carlton, sponsorowany przez wytwórnię leków Wyeth: „Opłacili nam weekend w tym ośrodku wypoczynkowym, przelot i wszystkie inne sprawy. Na niczym nie oszczędzali; to było wręcz oburzające. Dali mi nawet – nie spadnij z krzesła! – 2,000 dolarów za wzięcie udziału”.
A oto komentarz dr Josepha Mercoli, znanego przedstawiciela medycyny alternatywnej:
Firmy farmaceutyczne wydają rocznie około 15 miliardów dolarów na reklamę skierowaną do lekarzy. Większość lekarzy nie ma pojęcia, że firmy te wydają (średnio) $10,000 na jednego lekarza, by wywrzeć wpływ na jego postępowanie.
Lekarze nie zdają sobie też sprawy, że tracą tyle, a nawet więcej dochodów, gdy weźmie się pod uwagę czas spędzany na rozmowach z przedstawicielami producentów leków oraz „darmowych” przyjęciach i wykładach.
Oczywiście lekarstwa są czasem wskazane i mogą uratować czyjeś życie. Przeważnie jednak są one niepotrzebne, powodują szkody i skłaniają pacjenta do przekazywania swych z trudem zarobionych pieniędzy kompaniom farmaceutycznym, co zapewnia kontynuację tego pośredniego subsydiowania lekarzy.
Jedno jest pewne: Producenci leków nie są głupi. Na pewno nie wydawaliby rocznie 15 miliardów dolarów, gdyby ta inwestycja nie dawała sowitych zysków.
[ Źródło: Washington Post, 19 stycznia 2002 oraz Mercola.com]
„Z biznesowego punktu widzenia wytwórnie leków postępują tak, bo daje to efekty” – stwierdziła Julia Frank, psychiatra z Waszyngtonu. Zdaniem krytyków tej praktyki sprzyja ona zwiększaniu stosowania drogich leków na receptę, co stanowi główny czynnik wzrostu kosztów ubezpieczenia zdrowotnego.
Do typowych zjawisk z tej dziedziny należał „wieczór edukacji i zabawy” w restauracji Improv zorganizowany 11 stycznia przez jedną z największych wytwórni leków, Pfizer, dla lekarzy z Waszyngtonu i okolic. W zaproszeniu można było przeczytać, że wieczór rozpocznie się powitaniem, kolacją oraz wykładem „Środki przeciwbakteryjne i leczenie zakażeń dróg oddechowych”. Następnie światła zgasną i pojawi się Kathleen Matigan „wybrana komikiem roku w kategorii kobiet”.
Zasady postępowania opracowane przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (AMA) nie zawierają nic, co zniechęcałoby lekarzy do akceptowania tylu darmowych śniadań, obiadów i kolacji, na ile mają ochotę. Z zasad tych wynika tylko, że darmowe posiłki powinny być „skromne” i powiązane z elementem edukacyjnym.
Emerytowany psychiatra z Nowego Jorku, Richard J. Brown wspomina ubiegłoroczny „szczyt” w południowej Kalifornii, w hotelu Ritz-Carlton, sponsorowany przez wytwórnię leków Wyeth: „Opłacili nam weekend w tym ośrodku wypoczynkowym, przelot i wszystkie inne sprawy. Na niczym nie oszczędzali; to było wręcz oburzające. Dali mi nawet – nie spadnij z krzesła! – 2,000 dolarów za wzięcie udziału”.
A oto komentarz dr Josepha Mercoli, znanego przedstawiciela medycyny alternatywnej:
Firmy farmaceutyczne wydają rocznie około 15 miliardów dolarów na reklamę skierowaną do lekarzy. Większość lekarzy nie ma pojęcia, że firmy te wydają (średnio) $10,000 na jednego lekarza, by wywrzeć wpływ na jego postępowanie.
Lekarze nie zdają sobie też sprawy, że tracą tyle, a nawet więcej dochodów, gdy weźmie się pod uwagę czas spędzany na rozmowach z przedstawicielami producentów leków oraz „darmowych” przyjęciach i wykładach.
Oczywiście lekarstwa są czasem wskazane i mogą uratować czyjeś życie. Przeważnie jednak są one niepotrzebne, powodują szkody i skłaniają pacjenta do przekazywania swych z trudem zarobionych pieniędzy kompaniom farmaceutycznym, co zapewnia kontynuację tego pośredniego subsydiowania lekarzy.
Jedno jest pewne: Producenci leków nie są głupi. Na pewno nie wydawaliby rocznie 15 miliardów dolarów, gdyby ta inwestycja nie dawała sowitych zysków.
[ Źródło: Washington Post, 19 stycznia 2002 oraz Mercola.com]