Przedstawiamy kolejny wyjątek z rosyjskojęzycznego forum prowadzonego przez Vadima Zelanda - autora bestsellerowej serii książek „Transerfing”. Tym razem Zeland odpowiada na pytania dotyczące stosowania diety polegającej na spożywaniu surowych pokarmów.
Drodzy Czytelnicy!
Nadchodzi od Was bardzo dużo pytań dotyczących żywego odżywiania się, i dlatego zmuszony jestem znów poruszyć ten temat.
«Lekarze mówią, że nabiał jest absolutnie niezbędny, bez niego popsują się zęby, i wypadną włosy. W jakim stanie są Pańskie zęby i włosy?»
Stara śpiewka o głównym źródle wapnia – mleku i nabiale – to zaledwie śpiewka, upowszechniana, w zasadzie, nawet nie przez rolników i lekarzy (ci ostatni tylko ją zgodnie podchwycili), a przez producentów żywności i handlowców. Muszą przecież znaleźć bardzo ważkie argumenty żeby ludzie z niezmienną stałością i ochotą otwierali swoje portfele i kupowali towary.
Vadim Zeland
Producenci i handlowcy – to tak potężne struktury, że mogą stworzyć każdy mit. Jeżeli nagle, z jakiegoś powodu, produkty mleczne i handel mlecznymi artykułami żywnościowymi staną się nierentowne, nie wątp, że z miejsca stworzą nową śpiewkę. Śpiewka powinna być bardzo przekonująca, bardzo rozumna i ładna, by wszyscy w nią uwierzyli. Wykonawcy też znajdą się natychmiast – od gwiazd show-biznesu do profesorów. I nabywcy posłuchają i powiedzą: «Och jaka piękna i mądra nowa śpiewka!» I równie chętnie zaniosą do supermarketu swoje portfele. Zrozum, wszystko to można bardzo fachowo i wszechstronnie zorganizować. (Co z resztą się robi.)
Oprócz śpiewki, wymyśla się jeszcze straszne, bardzo straszne historie. Jeżeli, nie daj bóg, nie będziesz jeść naszego smacznego jogurtu, wypadną ci włosy, a paznokcie trzeba będzie wyrwać, bo zaczną wrastać w palce! Jeżeli nie będziesz jeść dużo naszego odżywczego jogurtu, trafisz do złego i strasznego stomatologa, który powita cię z zakasanymi rekawami i szczypcami! Jeżeli zaś nadal będziesz się upierać myśląc, że przeżyjesz bez naszego leczniczego jogurtu, to wiesz, co z tobą będzie? Stracisz wszystkie kości! I wtedy będziesz mógł tylko pełzać, jak najżałośniejszy gad pełzający, a wszyscy zdrowi i ładni ludzie będą stać wokoło, z kubeczkami jogurtu w rękach, śmiać się z ciebie i wytykać palcami! Czy tego chcesz? («Nie! Nie! Nie chcę!») W takim razie jedz jak najwiecej naszego jogurtu, takiego naturalnego i pożytecznego.
Dodatkowo wymyśla się kłamliwe mity – «pułapki», by przekręcić i zdyskredytować cudze, niekorzystne i niewygodne poglądy i nauki. An apple a day keeps the doctor away. Kto jabłko często jada, tego lakarz rzadko bada. «Nie, to nie tak. Jabłko dziennie, i zamordujesz lekarza. Kto będzie jeść jabłka, ten przekształci się w wariata, nienormalnego i strasznego terrorystę! Nie, to nie tak. Kropla nikotyny zabija konia, jabłko zabija lekarza. Nie jedz jabłek – to bardzo szkodliwe!» Właśnie w takim duchu.
Osobiście wolę wierzyć Naturze, dlatego że ona nie szuka zysków, nie wymyśla śpiewek i nie urządza show. W przyrodzie mlekiem odżywiają się tylko niemowlęta, przy czym, mlekiem swojej matki – nie cudzej.
Poza tym jestem skłonny wszystko sprawdzać na swojej skórze doświadczalnie. Kiedy produkty pochodzenia zwierzęcego zostały stopniowo wyeliminowane z mojej diety i zastąpione przez żywe rośliny, wszystkie problemy z zębami rozwiązały się same, bez udziału «złego i strasznego stomatologa». Miałem kilka sprawiających problemy zębów. Wypadły same, absolutnie bezboleśnie i niejako naturalnie, a na ich miejsce wyrosły nowe. U witarian (syrojadków) takie zjawisko nie należy do rzadkości. Lecz tylko u tych, którzy nie popadają w skrajności, a odżywiają się różnorodnie i pełnowartościowo.
Włosy mam tak samo gęste i mocne, jak we wczesnej młodości, i nie siwieją, chociaż już dawno na to pora. Nie mam nawet cienia zmarszczek. Nie świadczy to o jakichś moich indywidualnych właściwościach. Przeciwnie, w moim życiu był okres, kiedy symptomy starzenia – słabe zęby, zmarszczki, siwiejące włosy – zaczęły przejawiać się dość ewidentnie. Ale potem ze zdziwieniem odkryłem, że procesy zwyrodnieniowe można nie tylko powstrzymać, lecz również odwrócić. Ujawniło się to, kiedy w mojej diecie zaczęło przeważać różnorodne żywe roślinne pożywienie. Okazuje się, że jeżeli wróci się do praw Przyrody, w organizmie budzi się zdolność do regeneracji. Bardzo wiele, jeżeli nie wszystko, regeneruje się i dochodzi do normy.
Lecz jeszcze raz podkreślam, nie warto popadać w skrajności. Odżywianie się powinno być przede wszystkim różnorodne i pełnowartościowe, a nie fanatyczne, jak to nieraz bywa: usłyszy człowiek skrajem ucha o cudach żywego żywienia i zaczyna odżywiać się dosłownie samymi jabłkami. Przejście powinno być stopniowe i naturalne. Podstawowa zasada – zamiast ograniczenia i rezygnacji z jakichś określonych produktów, stopniowe zastępowanie ich innymi. Nie rezygnuj pochopnie z sera żółtego, twarogu, jajek i oleju, jeżeli czujesz, że jeszcze nie jesteś do tego gotów. I pamiętaj, że szczególne wartości zawarte są nawet nie na warzywach i owocach, a w świeżej zieleninie i morskich wodorostach. Pod względem zawartości witamin, minerałów i pozostałych substancji odżywczych, zielenina przewyższa owoce i warzywa dziesiątki, a nawet setki razy. Ale nie da się zjeść dużo samej zieleniny – jest to pracochłonne i niezbyt smaczne. Dlatego wymyślono wyjście: zielony koktajl i zieloną zupę.
«Całe życie, a mam 22 lata, aktywnie uprawiam sport. Teraz gram w piłkę nożną, trenuję «na masę». Pytanie: skąd, z jakich źródeł, będąc zwolennikiem witarianizmu, pozyskiwać białko, które jest niezbędne dla rozrostu mięśni? Mama, która jest dobrym lekarzem z wykształcenia i ma w sobie wiele milości, mówi, że bez zwierzęcego białka nie wystąpi rozrost mięśni».
Na to pytanie już odpowiadałem niejednokrotnie, lecz nadal mi je zadają. Oczywiście, Twoja mama ma rację. Ani jedna mama w przyrodzie nie będzie żywić swojego cielaczka mięsem, ani tygryska trawą. Pytanie – kim jesteś, czym Cię karmiono i na kogo wyrosłeś.
Dlaczego człowiek, kiedy rezygnuje z gotowanego i zwierzęcego pożywienia, i przechodzi na żywe i roślinne, wyraźnie traci na wadze? Zwłaszcza jeśli przestawia się na takie żywienie gwałtownie.
Zachodzą tu dwa procesy. Po pierwsze, żywe pożywienie nie blokuje mechanizmu wydalania odpadów i toksyn, jak dzieje się to przy spożywaniu gotowanego (martwego) pożywienia, a nawet proces ten uruchamia i przyspiesza. Wcześniej do organizmu trafiało zabite ogniem, niepełnowartościowe, niemal trujące pożywienie. Zastanów się: czym jest życie, a czym - śmierć? Porównaj każdą żywą istotę z martwą. Z jakiegoś względu, wszyscy bardzo dobrze czujemy i pojmujemy różnicę między żywą istotą i trupem, i ta różnica wywiera bardzo silne wrażenie, kiedy masz przed oczyma trupa, lub zwiędłą, martwą roślinę. Śmierć jest bardzo nieprzyjemnym i zupełnie nieapetycznym widokiem. Nieprawdaż? Ale, kiedy rzecz dotyczy zawartości stołu podczas obiadu, z jakiegoś powodu od razu o tym zapominamy. Taka jest siła przyzwyczajenia wszczepionego nam w najwczesniejszej młodości. Taki jest stereotyp, szablon mentalny ukształtowany przez społeczeństwo.
Nie uściślajmy już różnicy między żywym i martwym. Po prostu, pomyśl: co musi robić organizm z martwym pokarmem? Przyroda nie mogła przewidzieć takiej sytuacji, w której jej wytwór postanowi zabijać swoje pożywienie ogniem. Lecz tak, czy inaczej przewidziała dosyć duży zapas wytrzymałości. Pod tym względem jesteśmy znacznie doskonalsi od wszystkich zwierząt. Jeżeli zwierzę podda się wszystkim tym ekstremalnym zbytkom i zakłóceniom praw naturalnych, na które naraża się człowiek, długo nie pociągnie.
Otóż, organizm zmuszony jest jakoś przyswoić martwe pożywienie, skoro poddaje się go takim warunkom. Zwyczajnie nie ma wyjścia. No i mniej wiecej radzi sobie, ze zmiennym powodzeniem. Istnieje w sumie jakiś zapas wytrzymałości i gotowość do ekstremalnych sytuacji. Lecz nie występuje gotowość do tego, że ekstremalna sytuacja będzie trwać bez przerwy – zawsze. Rozumiesz? Organizm nie jest w stanie wciąż wydalać z siebie odpadów powstających w trakcie przeróbki martwego pożywienia. Przecież jeśli coś jest martwe – to jest martwe. Pożywienie – to nie po prostu material biologiczny, mieszanka jakichś molekuł, jakichś niezbędnych substancji chemicznych. A organizm – to nie po prostu fabryka chemiczna, w której z surowca produkuje się jakieś materiały. Życie – to nie po prostu kompleks reakcji chemicznych.
Wszystko jest znacznie bardziej złożone. Nawet nauka, dotychczas nie jest w stanie wyjaśnić, czym jest życie, lecz zgadza się z powyższymi tezami. Żywa materia powinna odżywiać się żywą materią. Takie jest doskonałe prawo Notury. Nawet rośliny – jedyne spośród wszystkich żywych istot, które są zdolne do uzyskiwania substancji odżywczych bezpośrednio z minerałów, odżywiają się żywymi minerałami – nie zaś martwymi! Spróbuj wyciągnąć domowy kwiat z doniczki z ziemią, «upiec» tę donicę z ziemią w piekarniku, a następnie znów posadzić tam kwiat – on obumrze. Dlatego, że coś martwego – jest czymś martwym. Kwiat nie ma tych rezerw, którymi dysponuje człowiek, by martwe pożywienie przyswoić i zmienić w żywe. Życie – to nie chemia w probówce. Człowiek, za każdym razem, kiedy spożywa martwy pokarm, musi zużywać część swojej energii życiowej. Obecna nauka mówi o energii żywych enzymów. Lecz to jeszcze nie wszystko – wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. Enzymy to też nie są zwykłe odczynniki chemiczne, lecz żywe substancje dysponujące własną energią, aurą. Pozostają żywe nawet w ciele, które opuściła dusza. Lecz jeżeli ciało się usmaży, nic żywego tam już nie pozostanie.
Organizm zmuszony jest do upychania odpadów przemiany martwego pożywienia gdzie się da... – jego zasoby nie pozwalają na wydalenie wszystkiego. Przecież, tak czy inaczej, do krwi dostaje się żywa i martwa substancja, to co trzeba i to czego nie potrzeba, to co da się przyswoić i to, czego przyswoić się nie da. Przyroda nie mogła przewidzieć, że człowiek zafascynowany chemią, będzie tak zapamiętale wprowadzać ją do kazdej dziedziny swojego istnienia, w szczególności do żywienia. Organizm upycha cały ten balast w zakamarkach ciała – gromadzi go i gromadzi przez całe życie. Ciężkie ciało, jeżeli nie jest to ciało kulturysty, świadczy właśnie o obecności balastu, a nie o zdrowiu i sile mięśni.
Kiedy zaś człowiek przestawia się na odżywianie żywym pokarmem, uruchamia mechanizmy samooczyszczania. Rezerwy układów wydalnicznych uwalniają się, i organizm zaczyna stopniowo pozbywać się nagromadzonego w ciągu długich lat zanieczyszczenia. Usuwa je z wszelkich zakamarków. Dosłownie, jak śmieci ze starego w domu, zagraconego przez sklerotycznych mieszkańców.
W ten sposób, pierwszy proces, dzięki któremu odbywa się utrata wagi, to oczyszczanie. Oczyszczanie może trwać latami. Przecież śmieci przez lata się gromadziły. Nie tak łatwo od tego wszystkiego się uwolnić. Wiem to dzięki własnemu przykładowi. Ileż uwagi poświęcałem oczyszczaniu i poprawnemu odżywianiu, a do tej pory widzę i czuję, jak ze mnie wychodzą świństwa, które niegdyś gorliwie w siebie wrzucałem.
Zaobserwuj: bywa tak, że zapach czegoś, czego dawno już nie spożywałeś będzie się z Ciebie wydobywać. Może to dawać o sobie znać, na przykład, jako odbijanie się piwem, charakterystyczne przelotne wyczuwanie tytoniu, wina, smażonego ziemniaka… Skąd to się bierze, skoro od dluższego czasu nie masz z tym kontaktu? Jest to echo martwego i toksycznego produktu, w sensie bezpośrednim i przenośnym, który wydalany jest w postaci odpadów i toksyn na fizycznym poziomie, oraz na poziomie mentalnym. Po tym procesie dany produkt już całkiem przestaje wywoływać Twoje pożądanie. Jeśli wciąż masz chęć na kielbasę, lub smażonego ziemniaka, to znaczy, że toksyny danego produktu wciąż są obecne w Twym ciele.
Następnie jednocześnie z oczyszczaniem, zaczyna się drugi proces – proces zastępowania. Zastępowania czego przez co? Pomyśl, czym różni się człowiek od roślinożernego zwierzęcia, którego mięsem się żywi? Właśnie różni się owym mięsem. Człowiek i to zwierzę stoją na różnych stopniach piramidy żywieniowej – wszystko mają inne – trawienie, mięso, kości – wszystko.
A teraz wyobraź sobie, że ów człowiek nagle, ni stąd ni zowąd, przestaje spożywać pokarmy pochodzenia zwierzęcego i zaczyna jeść tylko rośliny, przy czym nie gotowane, jak dotąd, tylko surowe. Co z nim się dzieje? Jego organizm najpierw doznaje silnego szoku. Jak to??? Zostaje zbity z tropu, nie rozumie, czego od niego się wymaga. Następnie, otrząsając się z szoku, bierze się za generalną przebudowę całego siebie. Organizm zmuszony jest podporządkować się, nie da sie kłócić z prawami Przyrody – musi przejść na inny stopień piramidy, a w tym celu będzie musiał wszystko w sobie zmienić. Układ trawiennny, mięso (mięśnie) i kości – wszystko. Kształt, być może pozostanie poprzedni, lecz zawartość, materiał, będą całkiem inne.
Tak więc, w organizmie zachodzą jednocześnie dwa procesy – oczyszczanie i zastępowanie. Oczywiście, przebudowa ta jest niezwykle poważna. Co z tego wynika? Nie chcę przeciążać Twej percepcji, bo i tak wszyscy mają ją przeciążoną. Poprzestańmy póki co na tym, abyś miał pożywkę do przemyśleń, a więcej dowiesz się w kolejnym artykule z tego cyklu.