Psychologia kwantowa w książkach Vadima Zelanda
Trudno określić kiedy człowiek zaczął świadomie interesować się otaczającym go światem. Kultury starożytne starały się ujarzmić siły przyrody i zaprzęgnąć do pracy na swoją korzyść. Zazwyczaj nie odbywało się to bez konieczności zrozumienia, lub przynajmniej zbliżenia się do zrozumienia zasad w niej panujących. Długo nie dzielono nauki na praktyczną i teoretyczną. W starożytności fizyka uznawana była za dziedzinę filozofii. Jakimż paradoksem wydaje się więc obecne przyporządkowanie filozofii do nauk humanistycznych, a fizyki do nauk ścisłych. Konsekwencją takiego podziału stała się niewątpliwa dyskryminacja określonej grupy ludzkości poprzez nazwanie jej humanistami, lub ścisłowcami (niezależnie od tego czy to ścisłowcy czują się lepsi od humanistów, czy humaniści z wyższością spoglądają na ścisłowców). Od około 200 lat posługujemy się (a nikt nie pytał nas, czy tego chcemy) zasadami opisanymi w dziedzinie fizyki określanej jako mechanika klasyczna, albo mechanika Newtonowska.
Izaak Newton
Owa nauka oparta jest na zasadach dynamiki sformułowanych przez Isaaca Newtona. Owe zasady okazały się na początku XX wieku dalece nieuniwersalne. Przestały się sprawdzać w niektórych okolicznościach. Ponieważ potrzeba jest matką wynalazku, wynaleziono kolejne działy fizyki, które starały się wypełnić tę lukę. Mowa o mechanice relatywistycznej, której wybitnym przedstawicielem był Albert Einstein z jego ogólną teorią względności (teorią grawitacji) i szczególną teorią względności. Pierwsza z tych teorii opierała się na geometrii nieeuklidesowej twierdząc, że siła grawitacji wynika z lokalnej geometrii czasoprzestrzeni (do trzech wymiarów używanych w geometrii euklidesowej – wysokość, długość, szerokość dodany został czwarty wymiar – czas). Według Einsteina nie ma mowy o takich wielkościach fizycznych jak prędkość czy przyspieszenie abstrahując od układu odniesienia. Innymi słowy, wszelki ruch określa się względem innych określonych układów odniesienia. Druga teoria stworzona przez Alberta Einsteina zrewolucjonizowała sposób pojmowania czasu i przestrzeni. Czas upływający pomiędzy dwoma zdarzeniami jest niemożliwy do jednoznacznego określenia, lecz zależy od obserwatora (później dowiemy się, że pojęcie obserwatora jest wysoce nietaktowne, ponieważ fakt obserwacji czyni z obserwatora uczestnika).
Drugą gałęzią fizyki stworzoną na potrzeby lepszego opisania rzeczywistości niż mechanika klasyczna stała się mechanika kwantowa opisująca zachowanie obiektów mikroskopijnych. Pionierem fizyki kwantowej był Max Planck. Fizyka kwantów opiera się na teorii pól kwantowych. Owe pola są w stanie opisać abstrakcyjne wielkości fizyczne, całe cząstki, lub układy cząstek wraz z ich oddziaływaniami. Aby nie zanudzać Czytelnika wzorami matematycznymi i typowo akademickim ględzeniem pozwolę sobie zrobić przeskok do lat 70-tych XX wieku, kiedy to Benoid Maldelbrot (zresztą urodzony w Polsce) przy pomocy komputera stworzył obrazy fraktali. Okazało się, że fraktale, czyli obiekty samo-podobne, takie których części są podobne do całości, o wiele lepiej opisują rzeczywistość niż geometria euklidesowa. W ujęciu geometrii euklidesowej, posługującej się idealnymi liniami, kształtami i bryłami, drzewo trzeba narysować przy pomocy prostokątów, trójkątów, okręgów. Choćby łączyło się w najbardziej finezyjny sposób owe elementy, drzewo
zawsze będzie wyglądać niemal jak lizak na patyku. Podobnie z innymi przedmiotami otaczającego nas świata. Oto dlaczego obrazy wielkich mistrzów są o wiele rzeczywistsze od dziecinnych rysunków. Przykładem fraktala jest zbiór Mandelbrota wygenerowany przy pomocy komputera.
Benoît B. Mandelbrot
Można go dzielić w nieskończoność i zawsze będzie taki sam. Innym przykładem jest paproć Bransleya, czy znany nam wszystkim brokuł (każda mniejsza część brokułu wygląda jak cały brokuł). Zakładając, że fragmenty tworzące całość przypominają samą całość Malderbrod rozszerzył swą teorię na Wszechświat i doszedł do wniosku, że natura używa kilku wzorów matematycznych do stworzenia skomplikowanych tworów. Cały Wszechświat składa się z tych samych kwantów energii, które zgodnie z określonym algorytmem łączone są w określone, większe całości.
Zbiór Mendelbrota i paproć Bransleya
Cząstki, z których składa się Wszechświat, to według fizyki kwantowej – kwanty. Celowo podkreślam słowa „według fizyki kwantowej”, ponieważ jest to jeden z poglądów na świat. Owszem, pogląd ten jest zgrabnie sformułowany, jak się niedługo dowiemy – potwierdzony dowodowo i logicznie, lecz nie jedyny. Poszukiwanie prawdy absolutnej i jedynie słusznego opisu rzeczywistości, czy też jedynej prawdziwej religii, z założenia prowadzi do frustracji, lub oszukiwania samego siebie. Długo utrzymywano, iż światło posiada naturę falową.
Max Planck
Następnie okazało się, że zachowuje się ono również jak cząsteczka materialna. Stąd mówimy o dualizmie korpuskularno-falowym jako o cesze obiektów kwantowych. Skoro świat potrafi być jednocześnie falą i cząstką, to nie jest całkowitą prawdą ani to, że jest falą, ani to, że jest cząstką. Myśliciele ze starożytnej Grecji zauważyli, że niepewność, nieokreśloność i względność, to nieodłączne cechy życia. Następnie sformułowano logiczne twierdzenie, że wystarczy znaleźć właściwe słowa, by dotrzeć do prawdy absolutnej, wystarczy coś nazwać, by powołać do istnienia. Konsekwencją tej tezy był rozwój języka matematyki. Uważano nawet, że matematyka potrafi wyjaśnić wszelkie tajemnice i dać odpowiedź na każde pytanie. Matematyka pozbawiona jest bowiem subiektywizmu w doświadczaniu i opisie rzeczywistości. Na przykład, jeśli włożysz lewą rękę do naczynia z gorącą wodą, a prawą do lodu, a następnie obie ręce umieścisz w naczyniach z wodą o jednakowej temperaturze, to niewątpliwie lewa ręka uzna ją za chłodniejszą niż prawa. Jest to rzeczywistość postrzegana przy pomocy subiektywnych zmysłów. Zaś przy pomocy obiektywnego narzędzia – termometru, w sposób ścisły można ustalić, iż jest to złudzenie. Właśnie takim obiektywnym termometrem, służącym do „pomiaru Wszechświata” miała być matematyka. Lecz oto matematyka, a ściślej rzecz biorąc jej gałąź – logika, również nas zawodzi. Przy pomocy logiki dowiadujemy się, że coś może być tutaj, albo tam. Jeśli jest tutaj, to nie ma tego tam. Jeśli jest tam, to nie ma tego tutaj. Ta sama logika powoduje, że na przykład strzała wypuszczona z łuku nigdy nie dociera do celu. Strzała wypuszczona z łuku w kierunku jakiegoś celu wydaje się poruszać w przestrzeni. A jednak w jednej chwili strzała przebywa w jednym miejscu, a nie w dwóch, trzech czy więcej równocześnie. Skoro więc w każdej chwili strzała zajmuje jedną, i tylko jedną pozycję, to w każdej chwili rozpatrywanej oddzielnie wcale się nie porusza. Jest to logiczne, prawda? Czy jednak zgodne ze znaną Ci rzeczywistością? A może należałoby przyjąć, że strzała równocześnie znajduje się w dwóch i więcej miejscach? Wówczas dotarłaby do celu. Ale to z kolei przeczy logice. Jeśli interesują Cię tego typu niespójności logiki, to odsyłam do lektury dzieł wielkiego filozofa Immanuela Kanta. Na tym małym przykładzie dostrzegalna jest absurdalność upierania się przy jednym modelu postrzegania Wszechświata.
To nie Wszechświat jest złośliwy, tylko Ty sam przyciągasz określone warianty powodując ich realizację. Jeśli Twym celem jest uniknięcie jakiejś sytuacji, na przykład kłótni, to możesz być pewien, że jej nie unikniesz. Dlaczego? O czym myślisz chcąc uniknąć kłótni? No właśnie, o kłótni. Podmiotem Twych myśli jest kłótnia. Ponieważ myśli emitują kwanty energii, przyciągasz właśnie ten wariant sytuacji, który wpadnie w rezonans z emitowaną przez Ciebie energią.
Każdy sposób badania, określania, nazywania i definiowania, prowadzi nas do jakichś wniosków. Wnioski te niekiedy się pokrywają, są ze sobą zgodne, innym razem uzupełniają. Niekiedy jednak sprawiają wrażenie opozycyjności. Nie świadczy to przecież o wzajemnych sprzecznościach w budowie Wszechświata. Przecież strzała trafi do celu, porusza się. Wiemy o tym dzięki zmysłowi wzroku. To tylko sposób opisywania rzeczywistości przy pomocy logiki w tym konkretnym przypadku zawodzi. Jeśli nie korygujemy logiki poprzez zestawienie z doświadczeniem, to możemy zabrnąć w ślepą uliczkę. Niekiedy wydaje się, że możemy pozbyć się męczącego poczucia niepewności i nieokreśloności, wynikającego z subiektywizmu naszych narządów zmysłu, poprzez konstruowanie obiektywnych przyrządów, lecz jak się okazuje, one również są względne. Dlaczegóżby nie przyjąć, że istnieje wiele prawd zależnych od sposobu percepcji i układu odniesienia? Poszukiwanie prawdy absolutnej staje się wówczas zbędne, a życie łatwiejsze. Cóż bowiem może począć człowiek, który pragnie dociec jedynie słusznej odpowiedzi na nurtujące go pytanie w kwestii budowy i zasad działania Wszechświata? Czy jest w stanie w ciągu swego stosunkowo krótkiego życia zgłębić choćby podstawowe teorie, a następnie je zweryfikować? A jeśli zweryfikować, to przy pomocy jakiego sposobu postrzegania, skoro dąży on właśnie do określenia, który z nich jest najwłaściwszy? W jakże frustrującej pozycji znalazłby się ów człowiek u schyłku życia uświadomiwszy sobie, że w swych poszukiwaniach kierował się niewłaściwym kryterium. Życie upłynęło na dociekaniach, pogoni za wiatrem zamiast na rozkoszowaniu się cudownym działaniem odwiecznych, niezawodnych mechanizmów Wszechświata. Czy nie lepiej trochę się zdystansować i spoglądać na przepiękny obraz z odległości kilku kroków, tak by ujrzeć całość, zamiast zaglądać za ramę i badać skład chemiczny płótna, na którym artysta go namalował?
Czy stawiając przed sobą cel zastanawiasz się nad tym, na ile realne jest jego osiągnięcie? Czy urealniłeś swe cele, tak by były one w zasięgu Twych możliwości? Nie rób tego! Dlaczego? Otóż tak naprawdę to już je osiągnąłeś...
Wróćmy do teorii korpuskularno-falowej. Jest to teoria kwantowa. Kwant, to najmniejsza porcja (cząstka), wielkość w pojedynczym zdarzeniu. W latach 40-tych XX wieku fizyk Konrad Zuse zauważył, że otaczający nas świat cechuje dualizm, lub jak on to nazwał – binarność. Każdy, kto zetknął się z komputerami na poziomie wyższym niż użytkownik, lub konsument, wie że absolutnie wszystko co dzieje się na ekranie komputera jest wynikiem działania programów opartych na kodzie binarnym. Mimo, że w matematyce mamy ogromną ilość sympatycznych cyfr i liczb, kod binarny stosuje tylko zero i jedynkę. To fascynujące, że odpowiednia kombinacja ciągów tych dwóch cyfr pozwala nam oglądać filmy, tworzyć wizualizacje, odtwarzać muzykę, tworzyć ją, pisać itd. Trudno oprzeć się nieraz wrażeniu, że komputer dzięki swemu oprogramowaniu posiada swego rodzaju inteligencję. A wszystko to dzięki kodowi binarnemu. Konrad Zuse zadał sobie pytanie: „A może wszystko jest tylko zerem i jedynką?” 1 oznaczałoby potwierdzenie, pierwiastek męski, istnienie czegoś, zaistnienie, aktywność, jasność, materiał. 0 byłoby zaprzeczeniem, pierwiastkiem żeńskim, brakiem, brakiem zdarzenia, nieaktywnością, ciemnością, energią. Materią wówczas byłby atom – 1. Energią byłoby 0. Podobnie jak obraz na ekranie komputera jest wynikiem przetwarzania informacji zero-jedynkowej, Wszechświat może być komputerem przetwarzającym kwanty na zasadzie zaprzeczenia i potwierdzenia. Pytaniem wynikającym z naszego porównania będzie: co przetwarza komputer Kosmosu? Jaką informację? Otóż Wszechświat przetwarza informację o samym sobie. Konfiguruje kwanty tak, że powstają planety, układy, człowiek itd. Każdy zaś obserwator jednocześnie znajduje się w tym „programie” wpływając na niego poprzez dokonywany wybór.
To przekonania decydują o tym co jest dla Ciebie możliwe, a co nie.
Pamiętasz zapewne, że Wszechświat jest fraktalem, czyli bytem samopodobnym. Każda najdrobniejsza część Wszechświata jest jednocześnie odbiciem samego Wszechświata w odpowiedniej skali. Dochodzimy w tym momencie do bardzo ważnego miejsca naszych rozważań. Otóż jeśli Wszechświat jest „komputerem”, to Ty również nim jesteś. Każdy komputer posiada system operacyjny, oprogramowanie i zdolny jest do generowania wyniku. System operacyjny jest środowiskiem, w którym działa oprogramowanie. Czy jest możliwe, by na przykład komputer z określonym systemem operacyjnym odtworzył plik filmowy z rozszerzeniem .avi, jeśli nie wgrano do niego wcześniej kodeków (oprogramowania) do odtwarzania filmów? Oczywiście plik z tym rozszerzeniem zostanie przez komputer zauważony, lecz równocześnie uznany za nieznany. Odtworzenie tego pliku stanie się dla komputera niemożliwe. Lecz czy Ty uznasz, że zgodnie z Twoją wiedzą odtworzenie pliku .avi faktycznie jest niemożliwe?
Przyjmijmy, że Twoja świadomość stanowi system operacyjny, a Twoje przekonania są wgranym oprogramowaniem. Wynikiem przetwarzania danych w świadomości przy pomocy przekonań jest Twoja rzeczywistość i to, co dzisiaj uznajesz za możliwe lub niemożliwe.
Czy w takim razie podobnie jak w wypadku komputera wystarczy wgrać dodatkowe oprogramowanie (nowe przekonania) by świadomość zaczęła postrzegać nową rzeczywistość? Tak! Podobnie jak możliwości komputera zależą od oprogramowania, Twoja rzeczywistość zależy od Twoich przekonań. To przekonania decydują o tym co jest dla Ciebie możliwe, a co nie.
Jak bardzo ograniczające potrafią być przekonania wpojone nam w trakcie naszego dotychczasowego życia można dostrzec analizując kilka z nich. Załóżmy, że człowiek przekonany jest, iż jest biernym obserwatorem zdarzeń, nie ma mocy wywierania wpływu na otoczenie ani dokonywania wyboru. W wielu religiach uważa się, że „taka jest wola nieba, z nią się zawsze godzić trzeba”. Jedni wyjaśniają to w ten sposób, że w poprzednim wcieleniu zapracowali sobie dobrymi uczynkami na lepsze życie w teraźniejszości, lub grzechami na obecną niedolę. Drudzy widzą swe miejsce w boskim planie, który jest realizowany według ściśle określonego scenariusza. Wszyscy oni idą przez życie pokornie godząc się ze wszystkim co ich spotyka, mając nadzieję na rekompensatę po śmierci. Być może przekonanie to daje spokój ducha, ale z pewnością ogranicza.
Kolejnym „programem” wpływającym na nasze życie jest stereotyp, że „bez pracy nie ma kołaczy”. Wynika z niego, że aby do czegoś dojść, coś osiągnąć, musisz trudzić się w pocie czoła i w żadnym wypadku nie pozwalać sobie na wybieranie łatwych rozwiązań, kroczenie po najmniejszej linii oporu. Czy idąc przez życie z takim przekonaniem wykorzystasz każdą szansę rozwoju, zarobku, stania się szczęśliwym i spełnionym? Czy analizując biografie bogatych ludzi zauważyłeś, że wielu z nich nie dorobiło się wylewając hektolitry potu, lecz po prostu robiąc to, co lubią? Im prawdopodobnie nikt nie wpoił, że „bez pracy nie ma kołaczy”. A skoro mówimy o ludziach bogatych, to z pewnością nie jest Ci obcy pogląd, że większość bogatych to złodzieje i oszuści dorabiający się na cudzej krzywdzie. Jaką rzeczywistość stworzysz analizując dane przy pomocy takiego programu? Czy pozwolisz sobie na bycie człowiekiem majętnym i narażenie się na taką opinię nie tylko ze strony osób postronnych, ale również własnych przekonań?
To prawda, że większość naszych przekonań, to stereotypy oparte na tym, co dowiedzieliśmy się w przeszłości. Nie decydujemy o tym jaki zestaw przekonań nam wpojono. Traktujemy je jednak jak integralną część swojej osoby i kierujemy się nimi w życiu.
Zastanów się: czy odpowiada Ci życie, które w tej chwili wiedziesz? Czy jesteś całkowicie zadowolony z celów, które osiągasz? Czy jesteś szczęśliwy? Czy masz tyle pieniędzy, że starcza Ci na godziwe utrzymanie siebie i swojej rodziny? Odpowiadając na te pytania opisujesz rzeczywistość, którą sobie zbudowałeś dzięki dotychczasowym przekonaniom. Jeśli nie odpowiada Ci rezultat, który dotychczas osiągasz, to musisz zmienić przekonania, które stanowią program, według którego działa Twoja świadomość. Zagadnieniem zmiany przekonań oraz zastępowania ograniczających przekonań tymi, które pozwolą Ci wybrać rzeczywistość, której naprawdę pragniesz zajmuje się klasyk psychologii kwantowej Vadim Zeland w swym cyklu książek „Transerfing rzeczywistości”.
Cel
Czym jest cel? Jaki jest Twój nadrzędny cel w życiu? Jakie masz cele pośrednie? Jak rozpoznać czy cel jest Twój?
Czy masz zwyczaj spacerowania w pogodny dzień i rozkoszowania się świeżym powietrzem, otaczającą Cię zielenią i pięknymi twarzami mijających Cie przechodniów? Dokąd wówczas zmierzasz? Często po prostu donikąd. Nie stawiasz przed sobą celu, bo celem samym w sobie jest proces – spacer. Dokąd zatem dojdziesz? To bez znaczenia.
Przez życie również można iść w spacerowym nastroju, ale miej świadomość, że nie wyznaczając sobie celu donikąd nie dojdziesz. Niczego nie osiągniesz jeśli nie masz jasno sprecyzowanego celu.
Co jest Twoim celem? Majątek, dobre stosunki w rodzinie, znalezienie ukochanego człowieka, osiągnięcie zdrowia, rozwój osobisty?
To zadziwiające, ale wielu dorosłych ludzi żyje bez celu. Zapytaj swych znajomych jakie są ich cele życiowe. Jestem pewien, że wielu z nich długo będzie się zastanawiać nad odpowiedzią. To znaczy, że nie myśleli nad tym wcześniej, że nie mają celów, do których zmierzają, lub odnajdywanie celu jest ponad ich siły. Czy chcesz pozwolić, by życie upływało Ci na bezwolnym poddawaniu się biegowi zdarzeń?
Cechą człowieka myślącego jest dokonywanie świadomych wyborów. Aby ich dokonywać, należy stawiać przed sobą cele. Właśnie wybór celu pozwala nam obudzić w sobie świadomość i żyć pełnią życia.
A może stawiając przed sobą cel zastanawiasz się nad tym, na ile realne jest jego osiągnięcie? Czy urealniłeś swe cele, tak by były one w zasięgu Twych możliwości? Nie rób tego! Dlaczego? Otóż tak naprawdę to już je osiągnąłeś...
We Wszechświecie znajduje się każdy wariant rzeczywistości. Każda kombinacja kwantów. Wariant Ciebie, wraz z każdym celem już osiągniętym również już istnieje. Musisz go tylko „uruchomić”, podobnie jak na ekranie komputera podświetla się myszką właściwą ikonę, która znajduje się na pulpicie. Każda Twoja decyzja ma wpływ nie tylko na Twoje życie, ale również na los Wszechświata. Uruchamiając jedną z nieskończonej liczby wersji swego losu, wybierasz sobie rzeczywistość, w jakiej będziesz żył. To niewiarygodne. Czyżby?
Przecież każda Twoja decyzja jest wyborem pomiędzy różnymi wariantami postępowania. Każdy z tych wariantów rodzi kolejne wybory, które z kolei powodują możliwość dokonywania następnych, i tak bez końca. Przyjmijmy, że żyjąc pokonujesz drogę przez las. Droga na każdym odcinku ma mnóstwo rozgałęzień, które również gdzieś się rozgałęziają itd. Być może owe rozgałęzienia potem gdzieś się przecinają, łączą. Jednak skręcając w jakąś stronę obierasz niepowtarzalny bieg tej drogi i powodujesz, że napotkasz kolejne rozwidlenia, których nie napotkałbyś skręcając w innym kierunku. Nie oznacza to jednak, że inne warianty drogi przestają istnieć. Drzewa, których nie ujrzysz po drodze, nadal rosną, a ścieżki, którymi nie kroczysz, wciąż znajdują się na swoim miejscu. Jeśli więc uznasz, że wydostanie się na kwiecistą polanę jest ponad Twe siły i postanowisz usiąść pod spróchniałym dębem, to wcale nie oznacza, że polana nie istnieje, lub, że wiodąca ku niej ścieżka nagle zniknęła.
Obierz więc cel nie zastanawiając się nad stopniem trudności jego osiągnięcia. Zakładam, że całkiem realne cele już w swoim życiu osiągałeś. Czas zająć się czymś więcej. Ustal tylko jedno: czy cel jest w ogóle możliwy do osiągnięcia. To znaczy, czy istnieje taka fizyczna możliwość.
Dlaczego mam w życiu to, czego chcę uniknąć?
Zeland w swych książkach ostrzega przed negatywnym formułowaniem celu. Może zauważyłeś, że niekiedy Wszechświat sprawia wrażenie wyjątkowo złośliwego, rzucając Ci pod nogi właśnie te przeszkody, których najbardziej się obawiasz i kierując wypadkami w najmniej korzystny dla Ciebie sposób.
Otóż, to nie Wszechświat jest złośliwy, tylko Ty sam przyciągasz określone warianty powodując ich realizację. Jeśli Twym celem jest uniknięcie jakiejś sytuacji, na przykład kłótni, to możesz być pewien, że jej nie unikniesz. Dlaczego? O czym myślisz chcąc uniknąć kłótni?
No właśnie, o kłótni. Podmiotem Twych myśli jest kłótnia. Ponieważ myśli emitują kwanty energii, przyciągasz właśnie ten wariant sytuacji, który wpadnie w rezonans z emitowaną przez Ciebie energią.
Jeśli mówisz sobie „Moim celem jest to, żeby nie być już biednym, bezrobotnym, samotnym”, to skupiasz się na zjawisku biedy, bezrobocia, samotności i na pewno je ku sobie przyciągniesz lub utrwalisz już klepaną biedę.
Zamiast tego wystarczy myśleć o bogactwie, dobrej pracy i związku z partnerem.
Realność celu
Może myślisz „Owszem, chciałbym czteropokojowe mieszkanie, ale moje zarobki nie pozwalają mi nawet marzyć o kupnie kawalerki. Zadowolę się więc tym, co mam, albo wynajęciem czegoś większego niż teraz.”
Czy są budowane coraz to nowe ładne osiedla mieszkalne z 4 pokojowymi mieszkaniami? Czy w sprzedaży są meble biurowe w stylu holenderskim? Czy można kupić wyposażenie kuchni wykonane w zabudowie ze stali nierdzewnej? A zatem, czy ten cel jest realny?
Pamiętaj, że na obecnym etapie mówimy o celu, a nie o środkach do jego osiągnięcia. To dwa różne zagadnienia.
Nie jestem mądralą, który siedząc w ciepłym fotelu pragnie udzielać Ci rad, jak żyć podczas gdy sam wszystko otrzymał w spadku po bogatej cioci z Ameryki. Nie jestem również oderwany od życia i jego realiów. Wiem dobrze, że nawet jeśli cel jest fizycznie osiągalny, to często po prostu nie można się przemóc by przywyknąć do myśli o nim. Spowodowane jest to ograniczoną strefą komfortu. Łatwo jednak sobie z tym poradzić przy pomocy całego zestawu środków opisanych przez Vadima Zelanda.
Strefa komfortu, wizualizacja, afirmacja
Strefa komfortu, to zestaw przekonań (program), które wpojono nam na temat naszych możliwości i naszego miejsca w świecie. To paradoksalne, ale często lepiej się czujemy, gdy jest nam gorzej. Znam osoby, które w strefie komfortu mają choroby, jednocześnie nie mając w niej zdrowia. Przy każdej okazji narzekają, stękają i licytują się z innymi co do dokuczliwości swych schorzeń. Świetnie umieją odnajdować aptekę, w której zapłacą za potrzebny specyfik parę groszy mniej, znają najlepszych specjalistów z różnych dziedzin medycyny i prawdopodobnie wiedzą nawet jak długo czeka się na jakieś badania. Schorzeniom swym podporządkowali całe swe życie. Gdyby nagle ktoś taki wyzdrowiał, jego rzeczywistość runęłaby w gruzach i nie umieliby żyć bez wyznaczającego rytm dobowy zażywania lekarstw i suplementów diety, wyznaczających rytm tygodnia zabiegów rehabilitacyjnych, wyznaczających rytm miesiąca kontrolnych wizyt lekarskich,
i rytm roku okresowych badań, wyjazdów do sanatoriów (będących źródłem większości zawartych znajomości).
Jak więc poszerzyć strefę własnego komfortu?
Najlepszym sposobem jest wizualizacja. Wizualizacji nie należy mylić z marzeniem. Jest to systematycznie prowadzona praca. Przynajmniej przez pół godziny dziennie należy zajmować się wizualizowaniem celu. Oglądaj siebie w sytuacji, w której już osiągnąłeś cel. Jeśli jest to mieszkanie, to przechadzaj się po nim, oglądaj pomieszczenia, dobieraj dekoracje, wyposażenie i meble. Sprawdź jakie jest oświetlenie, czy pokoje są jednakowo nasłonecznione. Żyj w tym nowym mieszkaniu. Już je masz. Na jakiej zasadzie działa wizualizacja?
Wyobraź sobie, że znajdujesz się w nieznanym mieście, i musisz dotrzeć do budynku widocznego z każdego zakątka miasta. Jeśli skupiasz się na tym JAK osiągniesz cel, to niejako stajesz na czworakach, wlepiasz wzrok w ziemię i zaczynasz z trudem poruszać się naprzód zwracając uwagę na każdy szczegół drogi. Czeka Cię na drodze do celu wiele przeszkód do pokonania. Lecz jeśli się wyprostujesz i po prostu pójdziesz naprzód mając cel przed oczami, to droga znajdzie się sama.
Skupiaj się zatem podczas wizualizacji na osiągniętym celu, a nie na środkach, przy pomocy których go osiągniesz.
„Transerfing rzeczywistości opisuje, jak stworzyć działającą, skuteczna wizualizację.
Cudzy cel
Załóżmy jednak, że po wybraniu celu, poszerzeniu strefy komfortu tak, że cel się w niej mieści i ujrzeniu siebie w sytuacji, kiedy jest on osiągnięty, wciąż zamiast komfortu, entuzjazmu, szczęścia odczuwasz jakiś niejasny niepokój, coś Ci ciąży i powoduje dyskomfort.
Masz wówczas do czynienia z obcym celem. Ten cel nie jest Twój. Dążąc do niego będziesz napotykać na coraz to nowe przeszkody. Osiągnięcie takiego celu będzie Cię kosztować mnóstwo energii.
Łatwiej nam będzie to zrozumieć, jeśli umownie przyjmiemy, że wszystko, co związane z rozumem, logiką i przekonaniami, które nam wpojono jako program, to UMYSŁ, a sfera emocji, świadomości kwantowej, współpracy z Wszechświatem, intuicja i podświadomość, to DUSZA.
O spójnej osobowości możemy mówić jedynie w przypadku, kiedy wygasa konflikt pomiędzy umysłem i duszą, kiedy oba te pierwiastki osiągają stan zgody.
Na przykład, jeśli dusza czuje, że należy Ci się godziwe życie i bogactwo, a umysł powtarza, że dorabiają się tylko ludzie nieuczciwi, to mamy do czynienia z konfliktem pomiędzy duszą i umysłem. Dopóki nie nastąpi pomiędzy tymi dwoma żywiołami zgoda, nie będziesz miał godnego i dostatniego życia, ponieważ będziesz emitować sprzeczne informacje.
Oczywiste zatem staje się, że wybrany cel jest właściwy jedynie w stanie zgody umysłu i duszy. Jeśli umysł uzna cel za osiągalny, a dusza faktycznie się ku niemu skłania, to masz pewność, że to Twój cel. Jeśli zaś odczuwasz konflikt duszy i umysłu, określ jeszcze raz, o co chodzi. Jeśli znasz powód odczuwalnego konfliktu i jesteś w stanie zdefiniować jego przyczyny, to na pewno chodzi tu o umysł, a nie o duszę. To umysł odpowiada za sferę pojęć i definicji. To w nim są wgrane wszystkie programy, które nas ograniczają. Nie porzucaj więc jeszcze swego celu, lecz postaraj się poszerzyć strefę komfortu. Przekonaj umysł, że cel jest osiągalny. Zarejestruj się na forum internetowym ludzi, którzy już osiągnęli to, o czym marzysz. Czytaj fachową literaturę z dziedziny stanowiącej Twój cel.
Jeżeli zaś odczuwany dyskomfort ma niejasne podłoże, nie jesteś w stanie określić dlaczego coś Cie niepokoi i nie znasz źródła niepokoju podczas rozmyślania o celu, to znaczy, że dusza buntuje się przeciwko celowi. Nie warto wówczas na nim się skupiać i trzeba poszukać celu, który zaakceptuje dusza.
Jak osiągać stan jedności duszy i umysłu? To również omawia Zeland w „Transerfingu”.
Na przestrzeni wieków ludzie niejasno domyślali się istnienia pewnych sił rządzących losem człowieka. Pełen czci strach przed nieznanym zawsze był bodźcem do tworzenia przeróżnych fantazji i mitów, począwszy od starożytnych legend po modele wszechświata, w których człowiek stanowi zaledwie maleńki trybik w monstrualnych rozmiarów strukturze.
Każdego z nas nurtują pytania: W jakim stopniu jesteśmy zdolni kierować swoim losem? I jak to robić? Seria „Transerfing rzeczywistości” niewątpliwie zaspokoi Twoją ciekawość, ponieważ naświetla tę kwestię z absolutnie nieoczekiwanego punktu widzenia.
Transerfing otwiera zaczarowane drzwi do świata, w którym czeka Cię zderzenie z bardzo dziwnymi i niecodziennymi rzeczami. Dowiesz się, że można kierować rzeczywistością. I celu się tu nie osiąga, a urzeczywistnia się on przeważnie sam.
Transerfing to sposób na wybieranie swojego losu literalnie – tak jak wybierasz towar w supermarkecie.
Jak osiągnąć jedność duszy i umysłu?
Usłyszałeś szelest porannych gwiazd – głos bez słów, zadumę bez myśli. Coś rozumiesz, lecz niejasno. Nie myślisz, tylko intuicyjnie wyczuwasz. Niewiele już Cię dzieli od stanu jedności duszy i umysłu – jasności bez słów, wiedzy bez wiary, pewności bez wahania.
Niestety, dusza większości ludzi przekształciła się w przestraszoną, pozbawioną praw istotę, która wbiła się w kąt i ze smutkiem obserwuje, co wyprawia potworny umysł. Czasem zdarzają się chwile zgody duszy i umysłu. W takich momentach dusza śpiewa, a umysł z zadowoleniem zaciera ręce. Lecz zdarza się to bardzo rzadko.
Wszystko dlatego, że na przestrzeni całej historii ludzkości została wykonana ogromna praca nastawiona na odizolowanie duszy od umysłu. Umysł wciąż doskonalił język swoich definicji, coraz bardziej oddalając się od języka duszy. Różne wahadła ciągnęły go w różne strony, lecz zawsze jak najdalej od pierwotnej istoty duszy. A rozwój technologiczny w ostatnich kilku stuleciach ostatecznie rozerwał związek duszy i umysłu.
Czy można to zmienić? Jak się dowiedzieć, czego chce dusza? I jak wsłuchać się w jej głos?
Dzięki Transerfingowi dowiesz się, jak wykorzystać wiatr zamiaru, by żagiel duszy poniósł Cię tam, gdzie chcesz.
Jak przywrócić szczęście z przeszłości?
Świat to zwierciadło rzeczywistości, którą sam modelujesz – posłuszne zwierciadło. Jak każde lustro, odbija tylko to, co znajduje się przed nim i zawsze się z Tobą zgadza. Jeśli twierdzisz, że świat jest zły, chłodny i nieprzychylny, że musisz walczyć o swoje miejsce pod słońcem, to tak właśnie będzie. Z drugiej strony, jeśli uznasz, że wszystko, co dzieje się w Twoim życiu, wychodzi Ci w ostatecznym rozrachunku na dobre, zwierciadło posłusznie to odbije i tak też się stanie.
Banalne twierdzenie? Vadim Zeland wspiera je szeregiem zasad, pomagających obchodzić się ze światem tak, byś czerpał z niego same korzyści. Na początku nauczysz się, jak wzmocnić własną ochronną powłokę biopola i jak bronić się przed wampirami energetycznymi. Dzięki tym wskazówkom unikniesz wahadeł chorób i poprawisz swoje zdrowie.
O właściwe relacje międzyludzkie zadbasz, stosując się do zasad frailingu. W rezultacie poprawią się Twoje kontakty z przyjaciółmi, sąsiadami i z najbliższą rodziną. Nauczysz się też koordynować swój zamiar. A jak wykonać tytułowy krok „naprzód w przeszłość” – do dobrych, szczęśliwych czasów, które wspominasz z sentymentem, nostalgią i łezką w oku?
Jakże chciałoby się zaznać w życiu odrobiny spokoju i stabilności… Jeśli nie czujesz takiego pragnienia, być może należysz do tej nielicznej grupy szczęśliwców, którym sprzyja los. Jednak w przypadku zdecydowanej większości ludzi przykrości pchają się w życie natrętnie i jakby celowo, zupełnie jakby świat robił wszystko „na złość”.
Tymczasem człowiek dąży do tego, by wszystko było tak, jak on tego chce. Próbuje zastosować wobec świata swoją niewymyślną zasadę: dokąd skręcę, tam pojadę; gdzie nacisnę, tam się zegnie. Lecz świat z jakiegoś powodu mu nie ulega.
Co więcej, człowiek skręca w jedną stronę, a znosi go w zupełnie inną. Pragnie spokoju, a wchodzą mu na głowę rozwydrzone dzieci albo doprowadzający do szewskiej pasji sąsiedzi. Chciałby odpocząć, a ukochana osoba wytyka błędy popełnione w ciągu kilku ostatnich lat. Marzy o tym, co kupi za wyczekiwaną wypłatę i akurat wtedy przychodzi mu wezwanie do zapłaty za zobowiązanie, o którym nawet nie miał pojęcia.
Czy da się jakoś zmienić tę tendencję, by nie działo się tak, jak nie chcesz, tylko wprost przeciwnie, by życie nie kładło kłód pod nogi, tylko ścieliło przed Tobą dywany z płatków róż?
Z tego tomu Transerfingu dowiesz się, jak powstrzymać potężny huragan sił równoważących, który wieje Ci prosto w oczy.
W pogoni za upragnionym odbiciem…
Wyobraź sobie, że stajesz przed lustrem, a tam niczego nie widać – pustka. Dopiero po upływie pewnego czasu stopniowo zaczyna wyłaniać się wizerunek – jak na wywoływanej w ciemni fotografii. W pewnym momencie uśmiechasz się, lecz w odbiciu widzisz wciąż ten sam poważny wyraz twarzy. Oto uniosłeś ręce, a w lustrze wszystko jest jak dawniej. Natychmiast opuszczasz je i w lustrze też nic się nie zmieniło. Aby ujrzeć siebie z podniesionymi rękoma, będziesz musiał przez określony czas potrzymać je w górze. Jak długo?
Z poprzednich tomów wiesz już, że zwierciadłem jest świat, natomiast slajd, który tworzysz w myślach, jest odpowiednikiem owych póz przed lustrem. Jednak ile konkretnie czasu będzie potrzebne do urzeczywistnienia zamysłu, jakie będzie opóźnienie czasu reakcji lustra – wszystko to zależy od złożoności postawionego celu. Poza tym, dopóki umysł będzie wątpił w możliwość urzeczywistnienia zamysłu, odbicie będzie rozmyte.
Ale parametry lustra są równie ważne, ponieważ – tak jak w fotografii – wpływają na finalny obraz tak jak oświetlenie, kolor tła i ciepło odcieni. Jak zatem poprawić odbicia swoich slajdów?
Wzorując się na dawnych mistrzach weneckich, dodaj ciepłych tonów do własnego, unikalnego amalgamatu rzeczywistości.
Jak poskromić niecierpliwy umysł?
Twoje położenie w przestrzeni wariantów stosunku do celu podobne jest do sytuacji, w której znajdowałbyś się w łodzi na pełnym morzu. Aby dotrzeć do lądu, trzeba płynąć bez przerwy na północ, jak wskazuje kompas – kierunek biegu Twoich myśli. Dopóki wyobrażasz sobie to, jak podpływasz do lądu i schodzisz na brzeg, Twój „kompas” będzie pokazywał właściwy kierunek. Wszystko, czego potrzeba, to myśleć o dobiciu do brzegu i wiosłować. Tylko tyle i nic więcej! Lecz oto niecierpliwy umysł zaczyna wiercić się i szczypać wioślarza: „Czy dobrze płyniemy? Czy szybko będziemy na miejscu? A może nie wystarczy nam sił? A co, jeśli ląd znajduje się nie tam? No oczywiście, trzeba płynąć w zupełnie inną stronę!”. W rezultacie igła kompasu zaczyna się miotać, a łódź wciąż zmienia kurs.
Przekładając to na rzeczywistość, jakie konkretnie błędy może popełniać człowiek na drodze do swego celu? I jak ich uniknąć? W niniejszym tomie Vadim Zeland opisuje je, powołując się na autentyczne przykłady.
Ucz się na błędach innych. Po co inni mają się uczyć na Twoich?